niedziela, 2 września 2012

JAK W SEZONIE 2012/13 UZYSKAĆ NASIONA?

Zlóż zamówienie LISTOWNE, wrzesień,październik 2012, na nasiona niestratyfikowane, lub przed kwietniem2013 na nasiona skielkowane, po stratyfikacji. Podaj wlasny adres i kwalifikacje, pożądaną ilość i gatunek nasion ! Wielkość przeslanej porcji nasion zależy od walorów odbiorcy, od ilości naplywających zamówień i moich mozliwości. Sądzę, że wahać sie będzie w granicach kilkudziesięciu sztuk. w wyjątkowych wypadkach może te granice przekroczyć. 

NALEŻNOŚĆ: bez względu na ilość nasion szacuję wraz z kosztami przesylki, jako nieprzekraczającą 10 zl. Można przeslać w zamówieniu lub po otrzymaniu nasion. 

Marian Modelski
Kościuszki 38 
39-220 Pilzno

STRATYFIKACJA NASION LIPY

Podziurkuj dno puszki metalowej. Poprzesypywane piaskiem nasiona umieszczone w puszce przelej wodą i umieść je zakopane poniżej zamarzania gruntu (30-40cm) Wiosną, koniec marca, początek kwietnia ;nasiona już zaczną wypuszczać kielki. Gotowe do wysadzenia i troskliwej pielęgnacji na grządce. Glębokość 2-3 cm.

wtorek, 1 maja 2012

piątek, 6 stycznia 2012

FRAGMENTY ARTYKUŁÓW PUBLIKOWANYCH W LATACH 2008 -2010


ROZPOWSZECHNIAMY NAJCENNIEJSZE LIPY
                                   (Część artykułu napisanego w roku 2008)

            Dwadzieścia do trzydziestu lat temu, sprawdziwszy już ( po kilkuletnim posługiwaniu się wagą pasieczną), że po przekwitnięciu lipy drobnolistnej nie można liczyć na żadne niemal zbiory w mojej pasiece, zainteresowałem się roślinami, a szczególnie drzewami nektarującymi po przekwitnięciu naszej lipy.        
Wśród drzew dających nadzieję na przedłużenie pożytków najbardziej interesujące wydały mi się różne gatunki i odmiany lip późno kwitnących, a wśród tych lipy z dalekiego wschodu, w szczególności lipy japońskie.
            Materiał do rozmnażania lip pozyskiwałem drogą wegetatywną (szczepienie, oczkowanie), jak i generatywną ( przez nasiona). Szczepienie, oczkowanie zastosowane w koronie podkładki dawało możność wcześniejszego uzyskiwania egzemplarzy kwitnących. Cala ta akcja wiązała się z dużymi trudnościami, bo nie tylko że trzeba było zebrać opinie o jakości, wyglądzie i lokalizacji ewentualnych egzemplarzy matecznych, wypadało  także zaobserwować możliwie wielokrotnie, w różnych latach i warunkach, jak te egzemplarze spisują się w danych warunkach glebowych, pogodowych itp. Trzeba było też w najstosowniejszym terminie pobrać z tych drzew materiał zarodowy. Najpewniejsze rezultaty można było  osiągnąć, dokonując wszystkiego osobiście, co jednak wiązało się z podróżami, często wielokrotnymi, a tu przecież – normalne obowiązki nauczycielskiej pracy zawodowej i rozwijająca się pasieka, budowanie uli , sprzętu pasiecznego…
             Po kilku, kilkunastu latach dało się w wygodnych już warunkach, niemal już „pod ręką”, najpierw zobaczyć, jak kwitną zgromadzone lipki, a po pewnym czasie nacieszyć się obserwacją ich oblatywania przez pszczoły.
            Obserwując zgromadzony materiał lipowy, doszedłem do wniosku, że najbardziej godnymi rozpowszechnienia wśród pszczelarzy byłyby te gatunki lip, które są najobficiej kwitnące, najmocniej oblatywane przez pszczoły, a zarazem późno kwitnące, odporne na warunki klimatyczne i glebowe i równocześnie możliwie najłatwiejsze w rozmnażaniu. To ostatnie wymaganie odsuwało na bok wartościowe krzyżówki, które można było rozmnażać  tylko przez szczepienia. Okazało się zatem, że w zgromadzonym przeze mnie zestawie takim materiałem z najwyższą pozycją są jedynie lipy japońskie  i lipa wonna insularis. Japońskimi nazywam tu co najmniej trzy gatunki lip o podobnych cechach: łuszcząca się od strony słońca kora pnia, wygląd liści,  wielkość kwiatostanów, obfitość kwiecia, zbliżone do siebie terminy kwitnienia oraz charakterystyczny, odmienny od  naszych lip zapach. W polskiej literaturze nie znalazłem tak szczegółowych opisów gatunku Tilia Japonica, które pozwoliłyby mi te lipy zakwalifikować inaczej, niż jako „ japońskie”, dlatego tak też je dotychczas nazywałem, aż zauważyłem wśród nich dość istotne różnice w wyglądzie kwiatów, czasie kwitnienia, odporności na mróz, wyglądzie orzeszków itp. Sądzę, że nie są to krzyżówki, (choć i takie znalazły   się w moim zbiorze), bo w sprzyjających warunkach wydają masowo płodne nasiona.
            Rozsyłając nasiona do chętnych poprawie pożytków pszczelarzy, upominałem, by je pieczołowicie wykorzystali. Groziłem nawet (jak Waldorff), że będę ich straszył po nocach, gdy nie dopełnią swego sadowniczego obowiązku, zaznaczając, że wystąpienie w formie ducha-straszaka może być rychle, wszak jestem już w podeszłym wieku. W instrukcjach przytaczałem przykłady z własnych doświadczeń wskazujące na to, że, by zakwitło drzewo, nie wystarczą dobre chęci i wetknięcie ziarna w ziemię, potrzebna jest jeszcze wiedza i odpowiednie doświadczenie oraz działanie pozwalające uprzedzić różne niesprzyjające okoliczności czyhające  na zasadzoną roślinkę. Czeka ją bowiem zażarta konkurencja w środowisku innych zadomowionych już roślin i zwierząt. W glebie czekają już ogromne ilości innych nasion i kłączy, pragnących tylko znaleźć najmniejszą szansę, by się urealnić i wybić na istnienie: trawy, chwasty, grzyby; czyhające na korzenie szkodniki: drutowce, podjadki, myszy, norniki, krety, a gdy się już na powierzchni roślina pokaże: gąsieniczki, krowy, sarny, ba, nawet psy; buty kola pojazdów, zanieczyszczenia; nadmiar lub niedomiar składników mineralnych, słońca wody…
            To są wszystko wiadome powszechnie okoliczności, ale, znając je niedostatecznie je uwzględniamy przy przystępowaniu do nasadzeń. Przytoczę tu niektóre z własnych niepowodzeń i rozczarowań, których wystąpienie, jako niepożądane, było z mojej świadomości oddalane.
            Kilkadziesiąt lat temu, postarawszy się dostatek nasion, sporządziłem sobie sadzarkę – laskę z rurki metalowej zakończonej wygodną rączką z poręcznym wsypem, przez który wrzucane nasiona trafiały przez rurę do otworu w ziemi zrobionego przez ostrze (bagnet) przytwierdzone do wylotu rurki i stanowiące zarazem dolny koniec laski. Tą laską, niby podpierając się, przemierzałem miedze, nieużytki, przydroża, nadrzecza, a każdemu podparciu się towarzyszyło zasadzenie w ziemię kilku orzeszków lipy. Orzeszki mialy już ułatwiony start, wszak były już zaglębione w ziemi, a najbliższy deszcz pokryje je namuloną glebą; nie padały tak, jak w naturze na powierzchnię traw, jezdni podwórek, nie były narażone na żer ptaków, myszy… Nasadziłem w ten sposób lip tysiącami; las z tego nie powstanie, ale w najgorszym wypadku co najmniej kilkadziesiąt lipek się ostanie, myślałem. Po tej przebieglej, a pracowitej akcji nie wyrosło ani jedno drzewko!
            Odchwaściwszy gruntownie kilkunastometrowy ciąg gleby, wzdłuż podmurówki płotu, mniemałem, że będzie to stosowne miejsce dla zasiania lip na rozsadę. W czystej, żyznej glebie sporządziłem rowek, w który nasypałem moc lipowych orzeszków. Wystarczy, jak tylko niektóre z nich skiełkują. Zazieleniły się gęsto liścienie lipek; będzie co przepikować i rozsadzić! Tymczasem, gdy do tego się zbliżało, nornica, korzystając z nagromadzonych w ciągu zasiewu „zapasów”, tak je dokładnie wykorzystała, że zniszczyła całą plantację. W ten sposób minął dalszy rok bez spodziewanych rezultatów.
            Jak można sobie zaszkodzić samemu: Gdy zaczęły żwawo rosnąć w licznych doniczkach przepikowane lipki, okazało się, że w żyznej glebie kompostowej, wokół lipek wschodzić zaczynają chwasty. Potraktowałem je  środkiem działającym na kiełki. Chwasty zmarniały, ale wkrótce po nich zmarniało 90 % lipek, a stosunkowo nieliczne udało się uratować, przesadzając je w doniczki z nieskażoną glebą. I  znów minął z malejącego zasobu lat jeszcze jeden rok z nikłym dla rozpowszechniania cennych lip rezultatem.
            Po co o tym pisać, skoro błędy, naiwność są tu oczywiste? Tak, ale dopiero, gdy fakty się dokonały; przedtem ulegało się łatwemu złudzeniu. Klasyczne myślenie życzeniowe, które trzeba wliczyć w osobiste koszty naszych postępowań. By zminimalizować rozbiegłość między  naszymi zamiarami, życzeniami, a efektami, warto zachować dużo sceptycyzmu w stosunku do naszych optymistycznych, zbyt różowych wizji.
            Przed laty na pewnym zgromadzeniu pszczelarzy o wojewódzkim zasięgu rozprowadziłem kilkadziesiąt pudelek z zapałek napełnionych plennymi nasionami lip. Wcześniej poinformowałem, jak należy z tym materiałem zarodowym postąpić, by osiągnąć stosowne rezultaty, bo ja np. na gołą ziemię remontowanego historycznego walu obronnego miasta Pilzna wysiałem rzutowo ca 1,5 kg orzeszków lipy… owszem ziemia była goła, ale w niej moc korzeni , klaczy i nasion chwastów, w rezultacie nie wyrosła ani jedna lipka. Gdy spotkałem kilku pszczelarzy i zapytałem co z tych ponad 50 orzeszków lip kiedyś pobranych wyrosło, okazuje się, ze jeszcze na takiego, co mu wyrosło nie trafiłem. I znów minął rok.
             Do własnych niepowodzeń w rozpowszechnianiu późno kwitnących lip zaliczyć muszę także niedostateczną współpracę z pszczelarzami, którzy pobrali ode mnie materiał macierzysty. Pierwszym w tej dziedzinie rozczarowaniem było, gdy, próbując rozpowszechnić wśród pszczelarzy dawnego województwa tarnowskiego umiejętność szczepienia lip, pojawiłem się w umówionym lokalu związku pszczelarzy z całym arsenałem materiału, środków i narzędzi potrzebnych do przećwiczenia różnych sposobów szczepienia, oczkowania itp.,   - na sali nie pojawił się żaden chętny.
            Cieszą mnie powszechne dziś zachwyty i pochwały pobranych ode mnie drzewek, że już masowo kwitną, że są obficie oblatywane przez pszczoły, ale psują atmosferę odpowiedzi na pytanie: ”A ileście z tego materiału zaszczepili, rozmnożyli?”
             Jak wiadomo istnieją dwa zasadnicze sposoby rozmnażania roślin: wegetatywny, przez odrosty,  sztubry, szczepienia i generatywny, przez nasiona. Zalety pierwszego, sprowadzającego  się w odniesieniu do lip w istocie do szczepienia polegają na tym, że egzemplarze potomne zachowują cechy macierzystych, jednak sposób ten wymaga odpowiednich umiejętności i pochłania dość dużo czasu; drugi – może dawać bardziej masowe rezultaty, choć, jak świadczą o tym przytoczone przykłady, też może być nie dość skuteczny, a poza tym niesie ze sobą ryzyko niepowtórzenia cech pożądanych, jakie zaobserwowaliśmy u egzemplarzy macierzystych. Preferując ze względu na możliwość masowości sposób generatywny, trzeba by było sprawdzić czy i w jakim stopniu u egzemplarzy potomnych powtarza się cecha wysokiej miododajności rozsiewanych lip. Na to potrzeba by dłuższego czasu. By z ziarna  wyrosły odpowiednio duże, kwitnące masowo drzewa, trzeba kilkunastu lat. Ponieważ lipy japońskie i im pokrewne zaczynają kwitnąć już w trzecim roku życia, wiedzę o tym, w jakim stopniu powtarzają walory egzemplarzy macierzystych, można zdobywać już wcześniej. Szkoda, że kiedyś wyhodowane z nasion lipy japońskie rozprowadziłem szeroko, nie zadbawszy o ich rejestrację i identyfikację, bym mógł obserwować ich kwitnienie i oblatywanie przez pszczoły. Godnym zadbania byłoby pobranie materiału siewnego z tych egzemplarzy, by móc ustalić, czy w dalszym pokoleniu nie zanikają walory ich przodka macierzystego.
            Rozprzestrzenianie wśród pszczelarzy nasion nie dało widocznych rezultatów. Widocznie przeciętny pszczelarz nie radził sobie z problemem stratyfikacji. Wobec tego, wypróbowaną stratyfikację w odniesieniu do lip japońskich  wziąłem na siebie i w roku bieżącym (2008) w kwietniu wyjęte spod stratyfikacji nasiona, już z kiełkami, rozesłałem  do ponad 120 pszczelarzy, którzy, dowiedzieli się o takiej możliwości z lektury moich artykułów w „Przeglądzie pszczelarskim” i „Pszczelarzu polskim”. Schematyczna mapka wskazuje, w jakie okolice Polski trafił przesłany materiał. Pragnąłbym tę mapkę zagęścić dalszymi punktami, choć ilość telefonów, listów i zaangażowania związanego z przygotowywaniem przesyłek była dla mnie i rodziny dość uciążliwa, aż wszyscy odetchnęli z ulgą, że to się wreszcie skończyło.

( Następuje tekst będący fragmentem artykułu publikowanego w „Pszczelarstwie” nr 3/2010.)

                                                                                                                                                  Po 20 lipca należy zadbać o czerwienie dla wychowania silnej populacji pszczół na zimowlę i wczesnowiosenne pożytki. Dzięki szczepieniu, oczkowaniu i wykorzystywaniu nasion znalazły się w  mojej gestii takie lipy, jak kwietna, krymska, srebrzysta,  wonna, Maksymowicza, amerykańska oraz szereg lip, które  wydawały mi się być japońskimi, a które okazały się  zróżnicowanymi gatunkowo, bliskimi krewniaczkami japońskiej lub krzyżówkami. Zgromadzenie i odchowanie tych późno kwitnących lip pozwoliło z biegiem czasu obserwować w wygodnych już warunkach ich kwitnienie i oblatywanie przez pszczoły.            
Muszę przyznać, że kwitnieniem byłem zbudowany, ale oblatywaniem – rozczarowany. Na obficie kwitnących egzemplarzach lipy japońskiej i wonnej (insularis) było moc różnych muchówek, motyli, pszczół samotnic, os i trzmieli, a rzadko zdarzała się pożądana pszczoła. Po kilku jednak latach, gdy lipki podrosły i  zaczęły być znaczącym dla pszczół pastwiskiem, sytuacja się zmieniła; to pszczoły stały się dominującymi pozyskiwaczkami ich nektaru. Wyparły innych konkurentów, jedynie trzmiele nie przestraszyły się masowego, pszczelego nalotu.
Lipy krymska, kwietna i amerykańska, jako starsze (już wcześniej posadzone) drzewa stanowiły szersze pole pożytku, ale młodsze,  wolniej rosnące lipy dalekowschodnie, chociaż wielokrotnie mniejsze, kwitnąc niemal równocześnie, były proporcjonalnie bardziej atrakcyjnymi dla pszczół i bardziej niezawodnymi w corocznym obfitym kwitnieniu.
Po ponad dziesięcioletniej, wygodnej, codziennej niemal obserwacji zacząłem co raz lepiej orientować się w różnicach wyglądu i walorach pszczelarskich tych dalekowschodnich lip. Gdy je gromadziłem, nie miałem żadnych intencji badawczych. Interesowała  mnie tylko ich  przydatność dla  pasieki. Skąpe informacje zawarte w  dostępne polskiej literaturze, zawierające ich opis i nazewnictwo, w zasadzie mi wystarczały, a o ich głównym dla mnie źródle, okolicy elektrowni na warszawskich Siekierkach poinformował mnie życzliwie dr Mieczysław Lipiński. Stąd właśnie pobrałem zrazy, oczka i nasiona stanowiące dla mnie  podstawową bazę zarodową. Zacząłem ten materiał rozpowszechniać początkowo w najbliższej okolicy, później na terenie dawnego województwa tarnowskiego, a od kilku lat staram się te lipy propagować i rozpowszechniać na terenie całego kraju. Szczególnie chodzi mi o lipy z dalekiego wschodu. Lipy, krymską i kwietną spotyka się u nas częściej, bo rozpowszechniana była u nas jeszcze w czasie okupacji, natomiast dalekowschodnie są do niedawna wielką rzadkością. Spotyka się  jedynie ich nieliczne egzemplarze, gdzieś w arboretach i ogrodach botanicznych, a godne są one szczególnej uwagi ze względu na ich walory pszczelarskie i zdobnicze.
Próbuję podać własną charakterystykę tych lip,( z których posiadam już ponad 20-letnie egzemplarze) i przekazać wnioski, jakie nasuwają mi się w związku z ich obserwacją. Jedyną pewność nazewniczą dotyczącą lip omawianych żywię w odniesieniu do lipy  wonnej (Insularis – wyspowa). Wśród pięciu pozostałych lip dalekowschodnich z mojego zbioru, trzy wydają mi się być różnymi gatunkami lipy japońskiej, a pozostałe dwie, to niewydające płodnych nasion krzyżówki lipy japońskiej i wonnej Są pewne cechy charakterystyczne, które zauważyłem u (moich) lip dalekiego wschodu. Jedną z nich jest łuszczenie się kory na pniu i gałęziach poddanych intensywnej operacji słonecznej. Jest to cecha dla gatunków korzystna, bo w ten sposób chroni ona pnie tych lip  przed bolesnym pękaniem, jakie ma miejsce u naszych lip w czasie przedwiosennych mrozów. Drugą, wyróżniającą omawiane lipy cechą jest charakterystyczny zapach kwiatów, zdecydowanie różniący się od tego, do którego przywykliśmy, obcując z naszymi lipami. Trzecią cechą  jest ich kwitnienie późniejsze (po połowie kwitnienia drobnolistnej) czwartą , że mają one w gronie kwiatostanu zdecydowanie więcej kwiatów (kilkadziesiąt). Dalszą cechą tych lip jest, że wchodzą w stadium kwitnienia i owocowania jako drzewka bardzo młode, niektóre już po trzech, czterech latach od skiełkowania. Nasiona zerwane z ich drzewa wysiane zaraz do gleby zaczynają wschodzić już w najbliższą wiosnę. Lipy te rosną wolniej od naszych, co chyba wiąże się z ich wczesnym wysiłkiem na kwitnienie i owocowanie. Dorastają do wielkości ¾ naszych lip, co może być cechą pożądaną  przy nasadzeniach miejskich i przydomowych, tym bardziej, że dysponują one dużymi walorami dekoracyjnymi. Liście mają nieco mniejsze od naszej drobnolistnej, nieowłosione, a od wierzchu mniej lub więcej błyszczące; jesienią przybierają partiami czysto żółty kolor, co na tle żywej zieleni jeszcze nie żółknących, daje przyjemny efekt; po przymrozkach pozostałe liście  przybierają jasnobrązowy kolor. Nie zdarzyło mi się, by mróz uszkodził którąś z młodych siewek lub dorosłych drzew. Nie spotkałem na nich  nigdy spadzi.  Najistotniejszą jednak dla pszczelarzy własnością tych lip jest niemal coroczne obfite kwitnienie, któremu towarzyszy z reguły intensywne oblatywanie przez pszczoły.                                                                                                                                                 
    Przechodząc do omawiania lip, które wydawały mi się być odmianami japońskiej, pominę dwie różne lipy, jakieś krzyżówki o wyglądzie jednej przypominającej japońską,  drugiej – raczej wonną. Nie wydały one żadnych płodnych nasion, a pod względem obfitości kwitnienia i oblatywania ustępują  pozostałym trzem  japońskim krewniaczkom. Nazywałem je japońskimi, ale z biegiem czasu zauważyłem dość istotne między nimi różnice, dlatego zacząłem je oznaczać: J1, J2. J3. Kolejność 1-3 nie jest chyba niczym  innym podyktowana, jak stopniem obfitości kwitnienia i przypadkowo zbiegającym się stopniem łatwości obserwacji. Egzemplarze J1 i J2 rosną w dobrej glebie i słońcu pod moim domem, J3 - 2 km dalej w pobliżu pasieki. Rówieśnice tych lip rosną również u wielu pszczelarzy, ale nie dysponuję ich ewidencją  i dostępną możliwością  obserwacji.        Okazuje się, że J3  jest najbardziej zgodna z opisami zawartymi w polskich publikacjach, jak również w spotkanych pozycjach  niemieckich i rosyjskich, do których dotarcie ułatwił mi Pan Eugeniusz Buczyński. (Dr. h. c. Gerd Kruessmann, Handbuch der Laubgehoelze, 1978. Berlin und  Hamburg, oraz  Dieriewia I kustarniki  CCCP, Izdatielstwo Akademii  Nauk CCCP. Moskwa, Leningrad 1958.).  J3  zakwita o kilka dni później od J1 i J2, a szczególnie ją wyróżnia kształt owocu, orzeszka: owalny, eliptyczny zakończony po przeciwnej stronie nasady wyraźnym szpicem, ostrogą. Egzemplarz  J3 rosnący w pobliżu pasieki, za strumykiem, (stąd trudniejszy do obserwacji,) kwitł w r.2009. dość obficie i mocno na nim szumiały pszczoły, ale zawiązał orzeszki bardzo małe i nie zdołałem wśród nich znaleźć pełnego.(Przebadałem jedynie kilkadziesiąt.) Lipa ta najbardziej odpowiada spotkanym opisom lipy japońskiej, (Tilia japonica (Miq.) Simonk.) Jednak nie dysponuję dostateczną ilością danych obserwacji, by o jej walorach mówić z taką pewnością, jak o J1 i J2.
    Wszelkie dotychczasowe moje obserwacje wskazywały i wskazują na to, że najcenniejszą dla pszczelarstwa jest lipa J1 i tę przede wszystkim propagowałem i rozprzestrzeniałem ostatnio wśród pszczelarzy. Lipa wonna, najobfitsza w ilości kwiatów w gronie  najpóźniej kwitnąca (mam kilka jej egzemplarzy w ogrodzie) jest mniej od nazywanych przeze mnie japońskimi J1, J2, J3 oblatywana przez pszczoły, a i Pan Eugeniusz Buczyński, który tą lipą obsadził znaczny areał informował mnie, że spisuje się ona gorzej niż się spodziewał.
    Co do moich J1 i J2, których odpowiedników nie znalazłem w publikacjach polskich, niemieckich, ani rosyjskich, pragnę poinformować, że są to rówieśniczki  mające około 21 lat, kwitną już od lat kilkunastu, niezawodnie co roku . Tę opinię corocznym kwitnieniu podważył jedynie rok bieżący (2009), kiedy to wydały jedynie po kila kwiatostanów) Rosną obok siebie u wejścia do domu nawet mimo woli stawały by się przedmiotem obserwacji. Początkowo obie te, podobnie, jak J3 uważałem za jeden gatunek, nie zwracając uwagi na ich zróżnicowanie, od około 10 lat zacząłem dostrzegać istotne między nimi różnice, co mnie doprowadziło do domysłu że mamy tu do czynienia z trzema różnymi gatunkami. Do takiego wniosku skłoniły mnie następujące powody: Lipy te nie są chyba krzyżówkami, bo zdolne są wydawać masowo płodne nasiona,  Różnią się czasem zakwitania: J1 zakwita w połowie kwitnienia lipy drobnolistnej, J2 – jeden dzień później, J3 jeszcze 3-4 dni później, pod koniec  drobnolistnej. Liście J2  są wyraźnie bardziej błyszczące od J1 i J3. Nasiona, orzeszki J1 są  niemal idealnie kuliste i bez ostrogi podczas, gdy u J3 wyróżniają się owalnością kształtu i ostrogą u szczytu. Owoce J2 mają wygląd pośredni, nieco tylko słabszą ostrogę.  Przodująca w ilości kwiecia i intensywności oblotów J1 wyróżnia się także tym, że jej owoce są corocznie prawie wszystkie pełne. Ułatwia to rozmnażanie  przez nasiona, ułatwiało i mnie zaopatrywanie pszczelarzy w materiał nasienny i sadzonkowy.
    W trzy poprzednie lata przy propagowaniu wśród pszczelarzy późno kwitnących lip pomocne mi były „ Przegląd pszczelarski” i „Pszczelarz polski” zamieszczające moje artykuły i związane z nimi wskazówki, jak poszczególni pszczelarze mogą zaopatrzyć się u mnie w materiał rozrodczy. Wymienione czasopisma pszczelarskie nie mają jednak takiego szerokiego zasięgu jak „Pszczelarstwo. Dlatego postanowiłem starać się o zamieszczenie artykułu również w tym renomowanym czasopiśmie i to nie tylko ze względu na możliwość dotarcia do nowego kręgu pszczelarzy nieobjętych skutecznym zasięgiem czasopism  wcześniej wymienionych, ale również ze względu na to, ze moje obserwacje „lip japońskich”  mogą być jakimś przyczynkiem do również teoretycznej, naukowej wiedzy i być może, wzbudzą reakcję bardziej  ode mnie kompetentnych osób.
    Do szerokiego grona pszczelarzy pragnąłbym skierować apel, by współpracując ze mną w upowszechnianiu cennych lip, w miarę możności nie ograniczali się  do zasadzenia i opieki nad przesłanym materiałem, ale próbowali ten materiał upowszechniać. Zaś co dociekliwszych zachęcam do obserwowania hodowanych lipek i sporządzania notatek o ich losach życiowych i walorach pszczelarskich. By obserwacje były wartościowe, trzeba oznakować miejsca i egzemplarze poddawane badaniu, by ich nie pomieszać, nie pomylić. Na bieżąco notować obserwacje (pamięć jest zawodna!); daty – zapisywać, uwzględniać  okoliczności mogące mieć wpływ na zachowanie się obserwowanego materiału: pory dnia, pogoda, temperatura, ile i jakie towarzyszą kwitnieniu lipek konkurencyjne pożytki; czy oblot jest skierowany na nektar czy na spadź lipową; susza, deszcze, warunki glebowe, czy lipy nie chorują? Choroby i uszkodzenia np. przy obkoszaniu trawy mogą mieć istotny wpływ na kwitnienie i nektarowanie. Drzewko nękane dolegliwościami może w „dzieciństwie” zakwitnąć, chroniąc w ten sposób niejako ród przed zagładą.. Starać się policzyć ilość pszczół na 1 m2 powierzchni kwitnącej; (Na J1 doliczyłem się nawet 40.)
    Ponieważ jestem  już osiemdziesięciolatkiem i co rok trudniej mi spełniać przyjęte na siebie obciążenia związane z akcją upowszechniania lip, bardzo byłbym wdzięczny tym, którzy podjęliby tę akcję.  Gotów bym wtedy dostarczyć wszelki, posiadany przeze mnie materiał rozrodczy i służyć radą w takiej skali na jaką pozwalają  moje siły i doświadczenie. Dotychczas wysłałem do pszczelarzy ponad 200 zestawów materiału zarodowego. Przez analogię do nazewnictwa stosowanego w rozpowszechnianiu matek pszczelich, powiedzieć by można raczej, użytkowego, bo to były nasiona pochodzące od egzemplarzy mających dobrą renomę, ale nie ma pewności czy w pokoleniach następnych najbardziej pożądane właściwości egzemplarzy macierzystych w pełni się powtórzą . Materiałem matecznym, zarodowym w tym  wypadku byłyby zrazy i oczka służące do przeszczepów, ale rozsyłanie takiego materiału jest kłopotliwe i wymaga odpowiednich umiejętności i troski ze strony odbiorców. Ten sposób jest zatem bardziej elitarny i możliwy do zastosowania w rzadkich wypadkach. Na pociechę  tym, którzy przejęli ode mnie materiał w postaci nasion pragnę dodać, że te „córki”, które zdołały u mnie już zakwitnąć, pochodzące z takich, jak wysyłane nasion były z wielkim zainteresowaniem oblatywane przez pszczoły. Zasadziłem od nich nasiona, ale różne nieszczęśliwe okoliczności spowodowały, że z kilku wzeszłych siewek ostała się tylko jedna wnuczka i tę strzegę jak oka w głowie, by przekonać się, w jakim stopniu cenne dla pszczół własności powtórzą się w dalszych pokoleniach.

niedziela, 1 stycznia 2012

Do klubu propagatorów lip późnokwitnących


            Mija jeszcze jeden Rok. W roku 2010. wysłałem do pszczelarzy128 przesyłek z materiałem zarodowym lip japońskich i wonnych, w roku 2011. – ponad 160. W roku 2012. będę miał niewiele sadzonek, ale za to dość dużą, jak sądzę, ilość stratyfikowanych nasion  Nasiona wymagają więcej umiejętności i troski. Odbiorcy, którzy nie mają dostatecznego doświadczenia, mogą sobie z nimi nie poradzić. Ja zaś bogatszy o zebrane od niektórych odbiorców  informacje, zdołałem się zorientować,  że niewprawni odbiorcy, często mimo woli tracą przesłany materiał Ja przytłoczony przyrastającą ilością zamówień; ja, któremu co roku przyrasta garb wieku z wszelkimi tego konsekwencjami; ja, przez sam fakt przesyłania mi w listach pieniędzy, dotknięty stresem, czy zdołam się  z wynikających stąd zobowiązań wywiązać, postanowiłem zmienić zasady wysyłania materiału zarodowego.

            W związku z tym proszę Kolegów, aby zamówienia przysyłali mi tylko ci, którzy mają już pewne umiejętności opieki nad przesyłanym materiałem lub mają kogoś, kto  by w tym mógł ich zastąpić. Proszę nie przesyłać pieniędzy, dopóki nie otrzymacie przesyłki ode mnie. Nie jestem w stanie nikomu, zwracać pieniędzy za  niezrealizowane przeze mnie zamówienia Gnębiło by mnie to dotkliwie i fizycznie i psychicznie. W zamówieniach natomiast są wskazane wszelkie inne, wymagane dotychczas informacje Pszczelarze winni napisać do mnie list zawierający następujące dane: nazwisko, adres, telefon, wiek, ilość pni, wykształcenie, czy umie szczepić, czy sadził drzewka miododajne, ile i jaki materiał by sobie życzył.
            Dotąd  udawało mi się, jak sądzę, wywiązywać się  ze zobowiązań, choć nie obeszło się bez pewnych mankamentów i pomyłek. Mogłem ja dokonać pewnych przeoczeń, mogło coś się zdarzyć na drodze zamówienia lub przesyłki zdążającej do odbiorcy, ale sądzę po reakcjach telefonicznych lub listownych, że mogą tu wchodzić w grę jedynie sporadyczne wypadki: Jednemu pszczelarzowi wysłałem na błędny adres , inny nie podał własnego adresu; Razu pewnego zostawiłem cały stos przesyłek na poczcie, a następnego dnia listonosz zwraca mi jedną przesyłkę niezaadresowaną. Nie dało się tego naprawić, bo nie wiedziałem jaki adres wpisać. A może to była przesyłka przeznaczona dla Pana, który po pewnym czasie do mnie zatelefonował, że przesyłki nie otrzymał. Dla zachowania schematu postępowania zgodnego z moimi nawykami (a szczególnie u ludzi starych wszelka  zmiana skutkuje zakłóceniami), poprosiłem tego Pana, by napisał do mnie list w tej sprawie, a ja szkodę zrekompensuję. Wówczas rozmówca zarzucił mi oszustwo, że ja tak ludzi nabieram i pewno z tego mam większy profit niż z pasieki. Zaszokowany poczęstowałem rozmówcę niecenzuralną propozycją. Po pewnym czasie zreflektowałem się. Takich różnych kombinatorów mamy dzisiaj przecież w bród i ja mogłem takim się wydać, przecież ten ktoś nie otrzymał przesyłki. Skoro nie pamiętam adresu, chciałem obecnie tego Pana publicznie przeprosić, a poniesione szkody gotów jestem zrekompensować.

wtorek, 27 grudnia 2011

Stratyfikacja i rozmnażanie lip japońskich


   Nasiona lip japońskich i wonnych zebrane z drzewa w stanie, gdy jeszcze otoczka jest zielona, ale nasionko pod nią już jest brązowe, zasiane w glebę na głębokość 2-3 cm wschodzą w wysokim stopniu wiosną roku następnego. Takie wysiewanie lipy okaże się skuteczne, jeśli kiełkujących i wzrastających lipek nie zagłuszają trawy i chwasty, nie porazi susza, nie zjedzą nornice, drutowce, nie zadepcą zwierzęta i ludzie.
   Kilka lat temu na oczyszczonej środkami chwastobójczymi glebie rozsiałem dość dużo suchych orzeszków lipy japońskiej i obok - wonnej. Wzeszło może co 10. ziarno. Gdy ponad liścieniami (Liścienie lipy zdecydowanie różnią się od jej liści!) pokazały się pierwsze dwa listki, przepikowałem siewki do małych doniczek tekturowych. Otoczone opieką przetrwały do czasu Biesiady u Nowosądeckiego Bartnika (początek lipca), gdzie zostały rozprowadzone między pszczelarzy. Ten sposób okazał się (póki były pod moim okiem) skuteczny, ale dla starzejącego się człowieka był zbyt uciążliwy.
   Stratyfikuję nasiona lip japońskich następująco: Do metalowej puszki z podziurkowanym dnem nakładam nasiona, przesypuję je piaskiem i przelewam wodą, która wycieknie przez dno. Całość zakopuję w ziemi na głębokość około 40 cm. Na początku kwietnia wydobywam puszkę, w której znajduję już kiełkujące nasiona. Niektóre mogą skiełkować później. Tak przygotowane nasiona wysypuję w rowki wykonane w glebie na taką głębokość, by po przykryciu ziemią znalazły się na głębokości 2-3 cm. Nasion mam dostatek, a więc wysypane stykają się ze sobą. Mam nadzieję, że wzejdzie ich dużo, ale taki gęsty ciąg smacznych orzeszków staje się wygodnym kąskiem dla nornic, drutowców i jakichś grzybiczych chyba schorzeń tak, że często do jesieni, mimo pielenia i podlewania, dotrwa tylko nieduża ilość siewek. Wiele marnieje. Lepiej było by chyba nasiona zasadzać w większym rozstawie.

Słowo wstępu

Ponieważ często odbieram od Kolegów Pszczelarzy telefony i listy z zapytaniami o wyjaśnienia dotyczące możliwości nabycia i hodowli lip japońskich i innych późnokwitnących, a listowne odpowiedzi i instrukcje są dla mnie zbyt uciążliwe, postanowiłem założyć przy pomocy mojego wnuka wasny blog, w którym mógbym zawrzeć tego typu informacje, a zarazem mieć możliwość łatwiejszej wymiany zdań na interesujący nas temat. W blogu mogą się znaleźć artykuły już publikowane lub do publikacji przeznaczone.